Przemijanie i sztuka

Czas pędzi nieubłaganie. Za chwilę połowa roku będzie za nami, a przecież tak niedawno był Nowy Rok. Upływ czasu odczuwam najintensywniej w okolicy moich urodzin. Są takie dni, że czuję się bardzo staro. I to wcale nie przez siwe włosy, które bardzo lubię. Czuję się staro, bo nie nadążam za nowinkami technicznymi, modowymi i różnymi innymi. Bo codziennie coś mnie boli. Bo na j-rockowych koncertach widzę wokół same małolaty. Bo pod pewnymi względami jestem staromodna. Bo irytują mnie wtrącane na każdym kroku anglicyzmy. Z drugiej strony są dni, kiedy mój duch jest młody, kiedy nie patrzę w lustro i zachowuję się jak dwudziestoparolatka. Kiedy mam zapał twórczy i piszę kolejne rozdziały powieści albo pędzę w plener robić zdjęcia. Kiedy ekscytuję się nową lalką lub piękną kreską mangi. Kiedy szuram nogami, idąc po opadłych jesiennych liściach. Na urodzinową melancholię dobrym sposobem jest kupienie sobie czegoś, sprawienie prezentu od samej siebie. No więc kupiłam kostki Die'a i Toshiyi z Dir en Grey. Wreszcie mam te, na które długo polowałam. Do pełni szczęścia brakuje mi kostki Karyu z czasów D'espairsRay oraz pałki Kei'a z Sadie, a z tym może być już dużo trudniej. [ Zdjęcia ponownie dedykuję Miru. :) ]


Jeśli jeszcze kiedyś pójdę na jakiś koncert zespołu z Japonii, to raczej prywatnie, a nie służbowo. Tymczasem wstawiam drugą część zdjęć rzeźb z Osiedla Ostrobramska. Krajobraz niemal PRL-owski: wysokie bloki, a między nimi małe skwerki lub placyki zabaw dla dzieci. Na tych skwerkach są porośnięte trawą pagórki, jakie pewnie każdy z nas pamięta z dzieciństwa, kiedy to zjeżdżało się na sankach z każdego wzniesienia. Na tych pagórkach zaś znajdują się kamienne abstrakcyjne rzeźby.

Bez tytułu

Nike

Nike

Płomień

Płomień

Upadek Ikara

My przemijamy, a sztuka trwa. Chociaż i ona nie jest wieczna - w końcu obraz może zgnić czy spłonąć, a rzeźba ulec erozji czy korozji. Podobno w sieci nic nie ginie. Może więc pozostaną po mnie moje internetowe wypociny i jedna powieść papierowa. Jestem nałogową pisarką, nie potrafię już żyć bez pisania. Czy to dobrze, czy źle - ciężko stwierdzić. W każdym razie zamierzam nie być dla siebie zbyt surowa, nie przejmować się opinią innych i częściej robić to, co sprawia mi przyjemność. Spieszmy się kochać...samych siebie.