Tęsknoty moje powszednie





Powoli i nieuchronnie ten rok zbliża się do końca. Dziwny to był rok i smutny. Wszyscy musieliśmy zmierzyć się z nową rzeczywistością. Tegoroczne święta Bożego Narodzenia odarte zostały ze swej magii. Przez pandemię straciły cały swój urok i atmosferę. Dla mnie to będą najsmutniejsze święta, bo pierwsze bez ukochanego taty. Ogromnie za nim tęsknię. Tęsknię też za normalnymi spacerami, za możliwością fotografowania przyrody, co pomaga mi się odstresować. Pandemia zaszczepiła w nas strach i niepewność jutra. "Nie wychodź, jeśli nie musisz", grzmią zewsząd. Nie mam samochodu, więc aby wybrać się do lasu, jestem skazana na komunikację miejską. A tam połowa pasażerów z maseczką pod nosem, a jedna osoba na 30 nie ma maski w ogóle. Wymownym milczeniem pominę to, co dzieje się na scenie politycznej. Coraz bardziej czuję ciężar istnienia. Coraz częściej dopada mnie zmęczenie, głównie psychiczne. Brakuje mi też kultury. Miło byłoby pójść do muzeum, galerii czy na koncert. Kultura serwowana online to nie to samo.

Żeby jednak zakończyć ten post optymistycznym akcentem, wrzucam zdjęcie dania, jakie ostatnio przyrządziłam. Są to paszteciki z kozim twarożkiem i suszonymi pomidorami. Przepis jest banalnie prosty. Potrzebujemy opakowanie ciasta francuskiego, jeden pojemnik koziego twarożku (albo jakiegokolwiek serka do smarowania, np. naturalnego Almette, jeśli ktoś nie lubi kozich produktów) i jeden słoik suszonych pomidorów. Pomidory odsączamy z oleju, kroimy na kawałki i miksujemy z twarożkiem. Doprawiamy według uznania. Masę rozsmarowujemy na cieście francuskim, a następnie całość rolujemy z jednej strony albo z dwóch stron jednocześnie, jak kto woli (ja akurat wybrałam drugą opcję). Roladkę kroimy na kawałki o szerokości 1,5 cm i kładziemy na wyłożonej pergaminem blasze. Pieczemy 20 minut w temperaturze 220 stopni. Z takiej ilości składników wychodzi 12-13 pasztecików. Jeśli to za mało, można podwoić składniki. Do popicia polecam czerwony barszcz.