Gwiazda

Życie mnie ostatnio nie rozpieszcza i przysparza różnych zmartwień. Poprawiam więc sobie humor lalkami. Przeglądając znany portal ogłoszeniowy natknęłam się na nią - tę jedyną, która ma gwiazdki w oczach. Oczywiście mowa o Barbie SuperStar 1988. Przybyła do mnie bez swojej oryginalnej sukni, bez pierścionka i butów, jedynie z oryginalnymi kolczykami. Stwierdziłam jednak, że nawet tak biedna Basia będzie ważnym elementem kolekcji. W końcu tylko ona ma rozgwieżdżone spojrzenie, które odróżnia ją od setek innych Superstarek. Nawet jeśli nigdy nie uda mi się zdobyć dla niej oryginalnego stroju, nie będzie dramatu. Zresztą zestawy SuperStar Fashions podobają mi się bardziej niż właściwa suknia. Zwłaszcza zestaw "Broadway Star" przypadł mi do gustu, ale mogę sobie o nim tylko pomarzyć. Sama lalka wyprodukowana została w Chinach i jest w dobrym stanie, choć na buzi znajdują się dwa maleńkie zadrapania, a jej włosy nie są już skręcone w loki. Miło ze strony sprzedawcy, że dołączył kilka gratisów. Szkoda tylko, że zastępcze buty nie pasują na Superstarkę. Czy to nie dziwne, że pomimo wciąż rozrastającej się kolekcji, nie mam ani jednej pary kultowych butów zwanych kajakami? Mattelowskie panny z lat 80. zdecydowanie miały w sobie to coś. Muszę przyznać, że podoba mi się koncepcja Barbie odbierającej nagrodę na gali, choć to bardzo sztampowy pomysł. Jednakże w wydaniu SuperStar ta sztampowość zupełnie nie razi. Będę musiała pomyśleć o jakiejś oscarowej kreacji dla mojej Barbie, a tymczasem prezentuję ją w skromniejszym wydaniu. Stella (bo uznałam, że to imię do niej pasuje) założyła bluzkę i spódnicę, którą uszyłam dawno temu, a kurtkę pożyczyła od Tiffany, czyli mojej Jazzie.