Wyciszenie










Przychodzą takie chwile, kiedy mam dość zgiełku, ludzkiej ciżby, ruchliwych ulic. Potrzebuję wyciszenia, spokoju, refleksji i zwolnienia tempa. Warszawskie parki niestety nie dostarczają już wytchnienia. Trzeba uważać na wszechobecne hulajnogi, biegające psy, rozbrykane dzieci albo podchmielonych facetów. Ostoją ciszy i spokoju są za to cmentarze. Jeśli nie odwiedzam akurat grobu moich dziadków, to kieruję moje kroki na Powązki. To jeden z najstarszych i najpiękniejszych cmentarzy w stolicy. Wyasfaltowane alejki pofałdowane są przez korzenie starych drzew. Przyroda walczy tu z gatunkiem ludzkim i tym, co po nim zostało. Mech pokrywa kamienne płyty nagrobne, rdza zjada metalowe krzyże. Metafora rozkładu, przemijania i odradzania się. Za każdym razem, gdy jestem na Powązkach odkrywam coś nowego. Najpiękniej cmentarz wygląda jesienią, gdy złocą się liście i kwitną wrzosy. Kto zna mój styl fotografowania, ten wie, że lubię robić zdjęcia pod słońce. Tym razem też nie mogłam się oprzeć uchwyceniu słonecznych refleksów. Pajęczyny, rude liście kasztanowców, chłód wieczornego powietrza - jeszcze nie jesień, ale już nie lato. Nawet tak niepozorny chwast jak przymiotno białe może być wdzięcznym obiektem do fotografowania. Staram się w kadrze uchwycić nastrój miejsca, w którym przebywam. Fotografowanie, zwłaszcza w plenerze, to moja ulubiona forma relaksu.